Maria Konopnicka
Ławka

Na ławce w parku ty i ja
Siedziałyśmy objęte.
Był cichy sierpień, środek dnia.
Trzymałam cię za rękę.

Był, jak to w sierpniu, skwarny dzień,
Pot ocierałaś z czoła.
Dobrze, że chronił nas drzew cień,
Rosnących dookoła.

Ale nie tylko przez ten skwar
Siadłyśmy na uboczu
Z dala od innych, lepszych par,
Z dala od ludzkich oczu.

Tu mogę zrobić czuły gest,
W bezpiecznym drzew azylu,
Nie wyzwie nas tu ktoś od lesb,
Lub jeszcze coś w tym stylu.

Ten mdlący lęk, co tyle dusz
Zagonił w ciemną jamę...
Powiedz mi, że nie wygra już,
Że nie jesteśmy same!

Zwalczymy razem słowa złe
I będę mogła wreszcie
Bez strachu móc całować cię
W dowolnym polskim mieście

 

 

via Nowe wiersze sławnych poetów